poniedziałek, 21 października 2013

Vocaloid - Rozdział 18

-Miku-

Nie mogę mieć brata… nie jesteśmy za bardzo podobni… ja tego nie widzę choćby.. zeszłam znowu na dół i poszłam do salonu gdzie siedziała mama i pisała coś na komputerze. –Etto.. mamo, możemy porozmawiać?–Spytałam wchodząc do pokoju. –Hai. –Odłożyła komputer.. bardzo szybko … i zamknęła go, bym nie widziała co tam piszę. –Ano.. czy to prawda ? Czy powiedziałaś tylko tak bo Rin się pytała ? –Spytałam. –No cóż.. tak powiedziałam tak tylko dlatego że była z tobą Rin..Opowiem ci .. i tak już znasz połowę rodzinnego sekretu. –Rodzinnego sekretu ? –Spytałam zdziwiona. –Zacznę od początku, gdy jeszcze nie było Cię na świecie a ja nie byłam żoną Twojego taty uczyłam się, szło mi bardzo dobrze chciałam zostać…. To już nie ważne kim chciałam.. W połowie ostatniego roku liceum poznałam Twojego ojca… zaczęliśmy się spotykać, po kilku miesiącach zostałam jego dziewczyną, po tym nadszedł ten czas by przedstawił mnie swoim rodzicom. Moje reakcje z nimi nie były zbyt dobre… uważali, że nie jestem dobrą dziewczyną wiesz o co mi chodzi…  Gdy skończyłam liceum właśnie w tym dniu kiedy rozdawali dyplomy dowiedziałam się, że jestem w niechcianej, nie źle to ujęłam... w nieplanowanej ciąży z Twoim tatą. Oboje byliśmy jeszcze wtedy bardzo młodzi i nie wiedzieliśmy jak się w ten sposób wobec siebie zachować… -Mama podniosła się i zaczęła mówić dalej. –Ehh żałuję że nie powiedzieliśmy pierw mojej mamie .. . domyślasz się więc kto dostał pierwszy wiadomość, prawda? Tak, Twoi dziadkowie od strony taty… Dziadek już nie żył.. kilka miesięcy przed tym zmarł w wypadku… Twoja babcia była wściekła…  mieliśmy po 19 lat więc co się dziwić .. ale nic nie mówiła od tamtej pory o dziecku które miałam urodzić bo tak zdecydowałam z tatą… po miesiącach czekania na narodziny wreszcie urodziłam… taty nie było niestety, został on zatrzymany przez policję, nie pamiętam już dokładnie w jakiej sprawie chyba za złą prędkość.. śmieszył się wtedy do mnie. Urodziłam zdrowego chłopca od razu nadałam mu imię tak.. to Mikuo … nie wiedziałam, że …Bbabcia przejęła pieczęć nad dzieckiem, gdy byłam jeszcze z nim w szpitalu. Gdy wyszłam ze szpitala, chciałam pojechać po prostu do domu. Wtedy podeszli do mnie policjanci. Zabrali mi dziecko .. potem dowiedziałam się co zrobiła babcia.. trzymali mnie na posterunku przez trzy dni, nie wiem sama dlaczego.. nie mogłam się skontaktować z Twoim tatą. Gdy wyszłam od razy pobiegłam do domu… tam dowiedziałam się, że Mikuo, został zaadoptowany przez inną rodzinę… Wtedy postawiłam ultimatum Twojemu ojcu. Wyprowadzamy się razem ale zrywamy. Poszedł ze mną. Po roku znowu zaszłam w ciąże i urodziłaś się ty… to tyle.. –Ja zszokowana na maksa.. poszłam do siebie do pokoju zostawiając mamę samą na dolę. Ta… taty nie widuję za często bo jeździ do pracy we Francji… Ubrałam kurtkę i buty wyszłam przez okno i zeszłam na dół. I gdzie ja mam iść ? Lepiej pospaceruję sobie trochę. Zaczęłam iść. Po drodze zauważyłam –Mikou ? –Spytałam w jego stronę. –M… Miku ? –Spytał speszony. –Oh przepraszam !-Krzyknęłam podbiegając do niego i przytulając . –Eh ? –Przepraszam… że nie zauważyłam… od teraz będę traktowała Cię jak starszego brata ^ ^.-Powiedziałam nadal tuląc się do niego i uśmiechając się. –N- N -Naprawdę ? –Hai :3 –Tą scenkę tylko bez głosu widział Len. Naglę usłyszałam głos Lena. –Len ? Co tu robisz ? –Spytałam. Przestając przytulać Mikuo. –To ja powinienem się o to zapytać… co ty wyprawiasz z tym kolesiem.. –Nie krzycz na swoją dziewczynę… -Włączył się Mikou. –Bracie przestań… -Wyszeptałam.  –Bracie ? –Spytał Len. –To mój brat palancie >_<  A tera idę sobie nie chce mi się na Ciebie patrzeć >_> -Poszłam w stronę domu.
 
-Luka-

-Siemka Kaito ^ ^ -Powiedziałam wchodząc do jego domu. Tak ja zawsze się pcham z butami do domów. –E... Luka ? Co ty tu robisz ? –Spytał się Ketin. –Przyszłam do twojego brata. Zastałam go ? –Spytałam zaciekawiona. –No właśnie nie.. poszedł gdzieś z Meiko. –Meiko ?! –Aaa nie tylko nie to T.T A to wstrętna żmija. Wybiegałam z domu oczywiście jeszcze wylądowałam w zaspie. Pobiegłam na lodowisko i na zawołanie oni tam byli =.= To oznacza wojnę, ty farbowana szatynko >_<  Schowałam się za bałwanem i obserwowałam. Zadzwoniłam do Rin. Ona błyskawicznie się zjawiła.